Wirtualne związki
Naturalnie, nie chcę, by ktokolwiek z was traktował poniższy tekst jako poradnik, mantrę, złoty środek na wszystkie problemy, czy cokolwiek innego. Opieram się tylko i wyłącznie na własnych doświadczeniach, zarówno tych online, jak i z reala, więc przedstawiona w nim opinia jest w pełni subiektywna.
Historia moich „związków internetowych” (mamuniu jak to głupio brzmi xD) sięga już około sześciu lat, nawet nie pamiętam, ile dokładnie. Można więc powiedzieć, że gdzieś tam otarłam się o rozmaitych ludzi i przeróżne relacje między nimi. Oczywiście, nie wszystkie te sytuacje dotyczyły mnie osobiście. Wiele przypadków obserwowałam z boku.
Wszyscy doskonale wiemy, że w chwili, gdy wkraczamy w anonimowy świat internetu, nasze możliwości wydają się być praktycznie nieograniczone. Z naszymi postaciami, z którymi w pewnym stopniu się identyfikujemy, jesteśmy w stanie zrobić niemal wszystko, co tylko przyjdzie nam do głowy. Począwszy od epickich walk, poprzez gromadzenie niezliczonej rzeszy przyjaciół, z którymi skłonni jesteśmy przesiedzieć w karczmie do białego rana, a skończywszy na poszukiwaniu „drugiej połówki”, bo jakby nie spojrzeć na związki w świecie fantasy, to właśnie tym są nasi partnerzy. I tu rodzi się pytanie… Po co tak naprawdę to robimy? Popularnym w ostatnim czasie stało się stwierdzenie, że osoby łączące się w pary w świecie wirtualnym próbują w ten sposób zrealizować to, czego nie potrafią osiągnąć w życiu realnym. Oczywiście, znajdzie się wielu graczy, w stosunku do których nie można mieć wątpliwości, że taki właśnie mają zamiar, jednak jest też bardzo duże grono ludzi, względem których okaże się to wierutną bzdurą.
Pierwszą grupą są osoby, którym zależy, by ich fabuła była jak najbardziej autentyczna, więc fakt, że ich postacie pragną iść przez życie z kimś u boku, jest naturalną koleją rzeczy. Inni robią to po prostu dla rozrywki, dostarczenia sobie emocji, co wcale nie musi oznaczać, że ich relacje w realu są nieudane. Jeszcze inni próbują w ten sposób spełniać swoje fantazje, co również nie wyklucza to zadowolenia z życia osobistego. Niektórzy szukają zwyczajnie kogoś, z kim mogliby pociągnąć dłuższy, stały wątek, co często owocuje stworzeniem wirtualnego związku. Część graczy szuka w ten sposób przyjaźni, a znam również takich, którzy postawili sobie za punkt honoru wyrwanie najlepszej panny/kawalera w krainie . No i oczywiście, jest jeszcze cała rzesza tych, którzy robią to z łączonych i odmiennych pobudek. Tak naprawdę, każdy powód do stworzenia związku jest dobry, nawet ten pierwszy, pod warunkiem, że w tym wszystkim potrafimy zachować umiar i zdrowy rozsądek. Posiadanie partnera w grze ma wiele plusów, których wymieniać tutaj nie będę. Pamiętać jednak należy, że to tylko od was zależy, jaki charakter przyjmie owa znajomość. I tu zamierzam poprawić trochę morałów…
Pierwszą zasadą, o której należy pamiętać, gdy zaczyna się wchodzić w bliższą relację z innym graczem, jest jasne określenie swoich oczekiwań oraz tego, co druga strona jest w stanie nam zaoferować. Nie wolno nam wymagać od naszego partnera tego, czego nie może nam dać, a tym bardziej, winić go za to, że mieliśmy nadzieję na więcej, niż otrzymaliśmy, jeśli nie było to wcześniej powiedziane wprost. Właśnie ze względu na to, że każdy posiada swój własny motyw wchodzenia w związek, jest to takie ważne.
Kiedy już określimy to, na czym tak naprawdę nam zależy, miejmy na tyle odwagi i trzymajmy się jakoś tam określonych granic. Jeśli gracz dał nam jasno do zrozumienia, że zależy mu tylko i wyłącznie na wspólnej fabule i na ten przykład nie zamierza wchodzić w bliższą znajomość na OT, to uszanujmy jego decyzję do samego końca. Nie próbujmy czegokolwiek wymusić, bo to kompletnie mija się z celem i zazwyczaj przynosi wręcz odwrotny skutek.
Kolejną bardzo ważną kwestią jest dystans, przynajmniej na początku. Pamiętajmy, że internet daje nieograniczone możliwości, w związku z tym, by nabrać pewności tego, kto znajduje się po drugiej stronie monitora, potrzeba czasu i to czasami całkiem sporo. Nie angażujmy się już na starcie, dajmy sobie czas na poznania gracza, nie tylko przez fabułę, ale i obserwację zachowań na OT, by móc nabrać pewności z kim mamy do czynienia. Dlatego apeluję! Nie śpieszcie się, bo bardzo łatwo jest zawieść oczekiwania drugiej strony i wówczas tworzą się niepotrzebne spięcia, które w konsekwencji mogą doprowadzić do bezsensownego rozpadu pary, a także do całkowitego zerwania znajomości. Ja z pewnością nie powiem wam, że angażowanie się emocjonalne w związki jest złe, czy też chore. Absolutnie nie. Uważam wręcz, że jest to niejako nie do uniknięcia, ponieważ, jeżeli między waszymi postaciami tworzy się relacja, to siłą rzeczy, powstaje ona również między graczami. Bez znaczenia, co to za więź. Może to być równie dobrze zauroczenie, co zwykła sympatia, jednak niezaprzeczalnie, zawsze są emocje.
No i tutaj zaczynają się schody… Pierwszą sprawą jest, co mimo wszystko niełatwe, rozgraniczenie gry od OT. Wiem po sobie, ponieważ również miewam z tym problemy. Zdarza się, że jak się tak porządnie wścieknę na mojego przyjaciela, to aż mnie kusi, by przywalić jego fabularnej postaci ^^. Mimo wszystko, starajmy się z tym walczyć, żeby fabuła nie wpływała na relacje między graczami i na odwrót.
Kolejna rzecz to emocje. Uważajmy, by nie pogubić się w tej masie emocji. To, że w grze wasze postacie się kochają, nienawidzą, pragną, brzydzą itd., nie powinno mieć wpływu na real. Wyjątkiem może być sytuacja, gdy obie strony uznały, że rozgrywka jest sposobem na znalezienie partnera w życiu osobistym.
Następnym punktem jest to, czego gorącą zwolenniczką jestem. Nie rób drugiemu, co tobie niemiłe. Oczywiście, nie mówię, że wasze postacie mają się zachowywać tak jak wy w realu, bo jeśli zakładacie, że gracie kimś, kto za nic w świecie nie potrafi dochować wierności, ponieważ, powiedzmy został w przeszłości skrzywdzony, to nie można oczekiwać, że nagle się zmieni. Świat fantasy też nie jest idealny. Jednak, jeśli wy oczekujecie wierności, obdarzajcie swojego partnera tym samym i wtedy już tylko od niego i jego sumienia (czy też sumienia postaci) będzie zależało, co z tym zrobi.
Jak w życiu realnym, tak i w świecie fantasy związki powinny opierać się na wzajemnym poznaniu, zaufaniu i rozmowie. No niby rzecz oczywista, ale jak pokazują moje doświadczenia, nie zawsze. Często właśnie ze względu na brak ograniczeń, stajemy się podejrzliwi, nieufni i w ten sposób rodzą się konflikty, a wystarczyłoby postawić sprawę jasno, porozmawiać ze sobą i rozwiązać ową kwestię. Nie zapominajcie o tym, że każdy, nawet ten wirtualny (choć oczywiście w nieporównywalnie mniejszym stopniu), związek wymaga poświęcenia oraz wzajemnej pracy obu stron, tak zwanego dotarcia się.
Kolejny punkt dotyczy tylko osób, które bardzo dużą wagę przywiązują do logiki i ciągłości fabuły. Jeśli relacje między waszymi postaciami, bądź wami psują się, to pamiętajcie, że zawsze warto wysilić się i spróbować je naprawić. Nie ma sensu rozstawać się z byle powodu i taką decyzję należy porządnie przemyśleć, nawet jeśli to tylko gra.
Część z was może pomyśleć, że jest to bardzo poważne podejście do tematu i zdecydowanie wskazujące na zbyt duże zaangażowanie… Ale, czy aby na pewno? Zastanówcie się, ile razy obserwowaliście lub sami doświadczaliście rozpadów wirtualnych związków, które kończyły się poważnymi nieporozumieniami pomiędzy graczami. Nieporozumieniami, których w łatwy sposób można było uniknąć. Zachęcam wszystkich graczy, nie tylko tych fabularnych do refleksji nad tą kwestią, no i oczywiście komentowania. Jeśli komuś coś mądrego przyjdzie do głowy, by dodać w tym temacie to również bardzo proszę, nie bójcie się napisać swoich przemyśleń do mnie na maila: numella.saron@gmail.com
Pozdrawiam Numella Saron
Osobiście też nic nie mam przeciw takim związkom. Można trafić na wielu ciekawych ludzi. Sama doświadczyłam dzięki nim wielu pozytywnych emocji. Ważne by się nie pogubić i od razu określić swoje zamiary.
Jednak jeśli w życiu realnym ktoś nie ma doświadczenia to potem biorą się niektóre dziwactwa. Chociażby np. zaborczość, podejrzliwość – paranoja jednym słowem xD
Są jednak na świecie jeszcze „normalnie” gracze 😉
Musze się nie zgodzić. Poważne podejście do wierności w grze zawsze, ale to zawsze kończy się niezdrowymi relacjami i nieuzasadnionymi oczekiwaniami. Gra jest grą i nie powinna być traktowana jako związek. Nigdy. Nawet jeśli grają ze sobą dwie osoby będące w realnym związku, to powinny pamiętać, że w grze się BAWIĄ, a nie jest to jakieś przedłużenie ich realnej miłości.
Związek to odpowiedzialność, to prawdziwe wzajemne zobowiązanie. Robienie z fabuły sposobu na przeżywanie jak najbardziej rzeczywistego partnerstwa jest poważnym błędem. Z tego prostego względu, że środowisko w jakim się odbywa nie jest rzeczywiste i jedno z drugim jest nie do pogodzenia.
I Ty to mówisz Aryen? Serio, Ty to napisałaś? Po ilu latach do tego doszłaś? Chyba dopiero jak otwarłaś oczy. Wcześniej nie przypominam sobie byś tak do tego podchodziła, ale cóż, nie moja bajka nie moje klocki.
Jak ktoś się lubi bawić w chore akcje, zazdrości, awantury – niech się bawi. Od nich się przecież roi w Fallathanie, kiedyś na Cerelain, dodatkowo na Immo czy Amorionie. Messir może jako tako jeszcze ciągnął bez zbędnych nieporozumień.
Granice między światem realnym, a grą są bardzo cienkie i często ludzie zapominają o tym co jest prawda, a co nie. Fakt faktem wielu graczy też działa tak iż się uzależniają od siebie nawzajem.
Pamiętam taką historię… Stary trochę jestem, no ale trudno. Na jednej z gier, pare lat temu. Pewien gracz miał taką obsesję na punkcie graczki, że poszedł po jej szkołę. On około 25, ona może ledwie 14 i groził jej nożem. Byli z tego samego miasta. Niezła akcja z tym wyszła, ale naprawdę. Lepiej trzymać wszystkich na dystans. Internet to wylęgarnie cudownych plotek, co poniektórzy w tym niezłą wprawę. 😉 Bajeczek, o jakich świat nie miał pojęcia, a nawet główni bohaterowie ów bajeczek.
Sam już mam w sumie na tyle doświadczenia, że zamiast męskimi postaciami grywam damskimi. I potem to zaskoczenie kiedy się graczowi uświadamia – sorry ale jesteśmy tej samej płci.
Ogólnie Goodluck and have fun 4 everybody 🙂
Internet to wylęgarnie cudownych plotek, co poniektórzy MAJĄ* w tym niezłą wprawę. 😉 Bajeczek, o jakich świat nie miał pojęcia, a nawet główni bohaterowie ów bajeczek nie znają, a gdy się dowiaduje to oczy przed monitorami otwierają.
Również nie zgadzam się wypowiedzią Aryen. Jeśli posiadamy odpowiedni dystans do gry to nie widzę nic niezdrowego w wymaganiu od naszych fabularnych współmałżonków wierności. Jest to niejako odzwierciedlenie tego czego oczekujemy i w realnym życiu, bo w końcu czyż fabuła w pewnym sensie nie jest jego odzwierciedleniem? Większość z nas stara się kreować świat w taki sposób, by mógł, jak najbardziej wiernie oddawać to co dzieje się z postacią… Zabawa, zabawą, ale pamiętać należy, że siłą rzeczy występują tu uczucia i emocje, które są delikatną sprawą. Od 6 lat gram wiernymi postaciami i oczekuję wierności od swoich partnerów i jakoś nigdy z tego powodu nie zdarzyło mi się nic niezdrowego… Być może zawsze miałam szczęście, bo trafiałam na fantastycznych graczy, z którymi bardzo długo się przyjaźnię, ale z całą pewnością dystans i rozsądek obu stron również miał tutaj kluczowe znaczenie. Z powodzeniem można oddzielić emocje przeżywane w fabule, od tych, które występują w realnej znajomości. W zasadzie nawet nie wyobrażam sobie, jak można tego nie rozróżniać. To, że moja postać kocha swojego męża, nie oznacza, że ja kocham gracza, który tą postać prowadzi… Niestety coraz częściej obserwuję, że takie podejście nie jest powszechne wśród graczy stąd między innymi pomysł na ten tekst 😉
To już drugi tego typu tekst na Yggdrasilu i dopiero teraz, może już wcześniej, chciałam coś napisać.
Świat gier to swego rodzaju małe społeczeństwo, jakby subkultura. To, że każdy z graczy ma inne upodobania itp, nie oznacza, że nie tworzymy społeczności. Jako, że ludzie biorą tutaj aktywny udział to naturalną koleją rzeczy jest pokazywanie się negatywnych i pozytywnych skutków relacji międzyludzkich. Zazdrość, nienawiść, miłość, wszystko to zawsze było i zawsze będzie w grach, bo nie można oddzielić człowieczeństwa, bowiem zniszczy to całokształt tych gier. Nie można wiernie odgrywać postaci bez przelania w nią pewnych uczuć, nie mówię tu o uwielbieniu, ale wierność odgrywania powiązać można z uświadomieniem sobie, jak dana emocja powinna wyglądać, a więc aktywnego angażowania się w to.
Czy związki w grze są złe? Jestem zawsze zdania, że wszystko co wiąże się z zauroczeniem jest dla ludzi, niestety nie dla wszystkich. Musimy pamiętać o podstawach, jak subtelne rozróżnienie Gracz – Postać, a także, że tutaj w necie każdy z nas może być kim chce. Nigdy, ale to nigdy nie możemy zakładać, że ten co gra słodką elfką, czy pijackim krasnoludem będzie podobne zachowania przejawiał w realu. Podstawowym błędem jest zakładanie to go zaobserwowaliśmy poprzez słowa pisane, że ta osoba taka jest. Subiektywne opinie prowadzą do rozczarowań, a te do zamieszań, oraz kłótni.
Podsumowując: Wszystko może istnieć pod warunkiem zdrowego podejście do życia, ale jesteśmy ludźmi i nie zapominajmy, że Ci po drugiej stronie również. Kłamiemy dla własnych korzyści, odgrywamy fikcyjne postacie czy to dla zabawy, czy z ukrytych pragnień, a przede wszystkim wchodzimy do gier, aby nawiązać niekiedy kontakt z ludźmi o podobnym zainteresowaniu. Nie tworzymy tutaj tylko pojedynczych jednostek, ale całą społeczność, a w społecznościach zawsze dochodził do niezdrowych zachowań. Kwestia, aby im zapobiegać bez likwidowania wszystkiego co pośrednio „mogło” na to wpłynąć.
Tak, ja to piszę. Ludzie z czasem dojrzewają i uczą się na błędach. Mnie do tego wystarczyło jedno takie doświadczenie. Trwało prawie dwa lata, może stąd to przeświadczenie, że dystans jest do mnie niepodobny, ale… skończyło się. I to z pół roku temu. Od tego czasu mi się nie zdarzyło mieć konflikt z graczem z którym coś odgrywam, bo się emocjonalnie nie angażuję bardziej niż koleżeńsko.
Numella i lairean – ja nie mówiłam że wierność fabularna jest niemożliwa. Jak najbardziej postaci kochające, wierne swoim partnerom w fabule są piękne i sama takie gram. Chodziło mi o oczekiwanie od gracza wierności w rodzaju „Wątki romantyczne to tylko ze mną.” albo „Zdradzasz mnie, bo twoja postać pożądliwie spojrzała w innej sesji na inną.” oraz „Znalazłaś już sobie nowego kochasia, bo ciągle z nim na gg rozmawiasz.”
Tego rodzaju wirtualny związek (a raczej uzależnienie i wymóg wyłączności) jest nienormalny.
Cóż… Jak najbardziej zgadzam się, że uzależnienie osób od siebie, czy wymaganie wyłączności jest chore… Jednak ja w tekście odnoszę się do relacji pomiędzy postaciami, a nie pomiędzy graczami. Jedno i drugie należy tutaj umiejętnie i starannie oddzielić. W akapicie, w którym wspominam o wierności (ale żeby była jasność nie tylko wierności on dotyczy, to tylko przykład) mam na myśli nic więcej jak to, że jeżeli z założenia nasza postać oczekuje wierności, sama niech będzie wierna. Natomiast relacje pomiędzy graczami to zupełnie inna bajka.
„Pierwszą zasadą, o której należy pamiętać, gdy zaczyna się wchodzić w bliższą relację z innym graczem, jest jasne określenie swoich oczekiwań oraz tego, co druga strona jest w stanie nam zaoferować. Nie wolno nam wymagać od naszego partnera tego, czego nie może nam dać, a tym bardziej, winić go za to, że mieliśmy nadzieję na więcej, niż otrzymaliśmy, jeśli nie było to wcześniej powiedziane wprost. Właśnie ze względu na to, że każdy posiada swój własny motyw wchodzenia w związek, jest to takie ważne.”
Wyraźnie piszesz tu o relacji między graczami i ich oczekiwaniach względem siebie, nie względem postaci.
„Jak w życiu realnym, tak i w świecie fantasy związki powinny opierać się na wzajemnym poznaniu, zaufaniu i rozmowie. No niby rzecz oczywista, ale jak pokazują moje doświadczenia, nie zawsze. Często właśnie ze względu na brak ograniczeń, stajemy się podejrzliwi, nieufni i w ten sposób rodzą się konflikty, a wystarczyłoby postawić sprawę jasno, porozmawiać ze sobą i rozwiązać ową kwestię. Nie zapominajcie o tym, że każdy, nawet ten wirtualny (choć oczywiście w nieporównywalnie mniejszym stopniu), związek wymaga poświęcenia oraz wzajemnej pracy obu stron, tak zwanego dotarcia się.”
Tu też mówisz o dialogi a OT i docieraniu się w związku między graczami. Bo raczej nie chodziło o rozmowę o związku odbywającą się w sesji.
Przez cały tekst przewijają się relacje gracz-gracz, postać-postać, ale Ty odnosisz się stricte do tego co napisałam o wierności, a ja zupełnie nie poruszam tam kwestii wierności pomiędzy graczami, bo zakładając, że tak owi nie są parą w realu, to coś takiego po prostu nie powinno istnieć ;).
Smuci mnie ocena „publiczna” komentarzy. Wychodzi na to, że jednak większość graczy traktuje fabularne związki niemal na równi z realnymi i mocno je przeżywa. Czując w tym swoją osobistą krzywdę, że inny gracz nie zagra tak jak im się marzy. Chyba jednak w takie gry gra bardzo dużo osób w jakiś sposób niespełnionych w związkach realnych. Dlatego to szczęście w związku w grze jest takie strasznie dla nich ważne i tak mocno obarczają odpowiedzialnością za to swojego sesyjnego partnera.
Nie, Aryen. To nie jest tego kwestia.
Przez to co wyprawiałaś, głośno nie trzeba pisać z kim, na yggdrasilu, jakie brudy wyciągaliście sobie nawzajem. Jak sobie tyłki obrabialiście. I nagle Twoja zmiana.
Ja nie wierzę w to zmianę, bo akurat Twą osobę znam nie tylko z KF, ale i z Cere, na Immo też miałaś epizod. Nie wierzę, że osoba, która przez tyle miesięcy – jak nie lat, traktowała grę i związki jako rzecz świętą, nagle przeżywa taką zmianę.
Może owszem, ale ja osobiście po prostu w to nie wierzę. Przepraszam najmocniej za te słowa.
Druga kwestia… Związki fabularne. Ja nigdy nie zrozumiem po co gracze tworzą słodkie, cnotliwe postaci, które szukają tego jedynego/jedynej. Kolorowa fabuła, kwiatuszki, łączki. Cudownie. Tylko szkoda, że potem z pod maski delikatnej postaci wychodzi gracz/graczka, którego podłość i hipokryzja niszczą wszystko na swej drodze.
Dlaczego zawsze pretensje są też do graczek, które grają prostytutkami, i które później mają problemy bo przyjęły w swe progi postać mężczyzny „należącą” do graczki zawistnej i podłej.
Dlaczego czarne charakterny są określani mianem dupka, bo co? Bo przeleciał, ale się nie zakochał? Bez sens.
Zresztą… Większość graczy powinna przejść terapię psychologiczną, bo to co wyprawiają jest żałosne.
Zdaje się Aryen, że przestaję nadążać za Twoim tokiem myślenia, bo według mnie ocena „publiczna” komentarzy na nic takiego nie wskazuje 😉
Oczywiście że wskazuje, bo ja cały czas mówię o zdystansowaniu spraw ludzkich od fabularnych, a moje słowa są negatywnie oceniane. No chyba, że oceniane są nie moje słowa tylko moja przeszłość i jest to wyraz antypatii osobistej, ale to tylko słabo świadczy o oceniających. Ocena ma dotyczyć treści wpisu, a nie poziomu sympatii do piszącego. 🙂
Paweł, nie chcesz – nie wierz. Znaczenie mają fakty, a nie to co sie komu wydaje wiarygodne. Szukaj teraz osoby, która przez ostatnie pół roku miała jakiś problem ze mną odnośnie mojego zaangażowania w fabularny związek. Nie znajdziesz. I nie mówmy w kółko o zdarzeniach sprzed roku czy nawet półtora roku, bo bez przesady. To jest kupa czasu. Syf na Yggdrasilu odnosił się do przeszłości. Wciąż są wywlekane stare brudy i to nie ja zaczynam, bo na prywatnej poczcie byłam zaczepiana i obrzucana obelgami.
Każda próba pisania z mężczyzną graczem, niezależnie o czym, jest traktowana jako nowy romans. Każdy kontakt koleżeński postrzegany jest jako nowa moja ofiara do uwodzenia. To jest problem tych osób, które tak to widzą. Wiesz… często ocenia się własną miarą.
Aryen, zapytam w ten sposób… Czego wymagasz od ludzi, którzy wiedzą jak to wszystko wyglądało? Co wyprawiałaś? Co pisałaś? Jak sama potrafiłaś obrabiać ludziom tyłki, nie jednej osobie, a kilku osobom? To przez pryzmat tego ludzie Ciebie obeceniają. Bo oceniają w sumie ludzie, podejrzewam, którym zaszłaś za skórę. Ludzie, którzy nie uwierzą w Twoją przemianę nigdy.
Ci ludzie pamiętają jaka wiele krzywdy zrobiłaś wielu osobom. Ktoś kto kiedyś był tak zawzięty w dążeniu do upragnionego celu, by dany gracz należał tylko do zeń wymienionej, nie przejdzie przemiany w trybie przyspieszonym. To praca miesiącami, z psychologami, na terapiach, a nie… Jedyne co wnioskuje z tego piszesz to wygląda to tak : (WYGLĄDA, ale może być inaczej)
„Aaa, napiszę sobie post na yggdrasilu, że jestem zdystansowana do związków fabularnych, może ludzie łykną, że się zmieniłam, zapomną o wszystkim i znów będę fajna.”
Aryen, to tak nie działa. Ludzie nie zapomną, zwłaszcza ci których krzywdziłaś. W tym poście, który napisać teraz po raz kolejny zrobiłaś z siebie ofiarę. „ i to nie ja zaczynam, bo na prywatnej poczcie byłam zaczepiana i obrzucana obelgami.” – no litości. Po co? Dlaczego?! Znów robisz z siebie męczennice, która została skrzywdzona, ale ona jest bez skazy.
Nie wiem dlaczego ciągniecie pod kolejnym artykułem swoje walki. Powiedział? trudno.
Poza tym moglibyście zachowywać swoje „subiektywne” oceny na własne tematy dla siebie. Niech jej poprawę ocenią na świeżo bez pryzmatu starych błędów, bo to tylko stwarza obraz, którego nie idzie się pozbyć. Wszyscy widzą, że robi ofiarę, ale nikt już nie reaguje i tyle. To nie temat na dyskusje czy się zmieniła, czy nie. Rozmawiamy na temat ZWIĄZKÓW W GRZE, między postaciami, mieszaniu postaci z graczami, ale nie o związkach ARYEN!
A co do artykułu brakuje mi kilku rzeczy, może trochę wrzucenia i nakreślenia własnej opinii autorki (bo artykuł jest subiektywny, a i owszem, ale nie znaczy, że nie ma w sobie czegoś obiektywnego) + czegoś co zachęciłoby graczy do dyskusji na ten temat. Aby ukazywać przykładowe sytuacje, które był złe i szukanie czegoś co je naprawi. Podoba mi się całość, bo jest napisane z pomysłem i myślę, że z głową 🙂
Ja tam nie wiem, mam wrażenie, że te problemy ze związkami to wymysł jakichś ostatnich kilku lat. Jeszcze w 2005 roku ludzie zakładali choćby w GW całe rody, z potomstwem do któregoś pokolenia. Jakoś bardziej potrafili się bawić i grać niż obecnie. Za bardzo na serio niektórzy odbierają te gry, ale to może dlatego, że grają w nie stare już pryki 😛
Powiedzmy sobie szczerze, że tak naprawdę wszystko jest dla ludzi, ale oczywiście w umiarze. Takie związki mogą budować kawał porządnej forumowej fabuły, ale odebrane błędnie przez pewną grupę ludzi mogą stanowić nie tylko dla nich, ale i nazwijmy to „osób trzecich” wejście na dość grząski grunt. Tak naprawdę każdy z tych elementów wymaga od człowieka odróżniana tego co w monitorze i poza nim, zdrowy rozsądek i będzie dobrze. ^^
Ja obrabiam ludziom tyłki tak? Bo mówiłam życzliwym sobie osobom, które się o mnie martwiły o tym co przykrego mnie spotkało? To jest obmowa? Nie, to jest wyżalenie się jeśli już. Ja nie zmyślam historyjek jak inni, którzy wkładają mi w usta wyrażenia które nigdy by mi nie przeszły przez klawiaturę. Takie słowa jak „suko” czy ” złodziej” czy „wyłudzacz” nigdy ode mnie nie wyszły. Są tworem łańcuszka plotek i nie ponoszę za to odpowiedzialności.
Tysiąc razy przyznawałam się do błędów. Do zbyt emocjonalnego podejścia i stworzenia fikcyjnej tożsamości. Więc proszę mi nie mów że ja robię z siebie niewiniątko. Nawet wielokrotnie przepraszałam.
Czy coś jeszcze komuś zrobiłam? Jakie krzywdy? Wymień proszę. Cóż takiego złego uczyniłam ludziom? Jakim ludziom? Dziewczynie, która z zazdrości o swojego wirtualnego chłopaka robiła mu takie sceny, że nie wytrzymał i kazał jej iść do diabła? To moja wina? Ja tylko z nim grałam fabularne rodzeństwo. Nawet nie związek. Gadaliśmy do nocy i co? O filozofii i psychologii głównie. I o to histeryczna zazdrość? Mam się czuć winna? Nie zamierzam.
Tak samo jeśli jakiś gracz, żonaty, zaczął czuć do mnie fascynację to nie jest moja wina. Nie było w tym mojego celowego działania. To są problemy tych związków i proszę mnie nimi nie obarczać. Nie jestem uwodzicielką. Ja po prostu jestem uczuciową kobietą, która dużo emocji wkłada w to co odgrywa. Jeśli komuś to się podoba, pociąga… mam zaprzestać, bo będę oskarżana o rozbijanie związków? Bez przesady.
Nie bluzgam, nie spiskuję by komuś wyrządzić szkodę. Nigdy tego nie robiłam. Nie odzywam się o ludziach z nienawiścią. Nie życzę nikomu zła. Zauroczyłam się kiedyś graczem i płakałam, robiłam mu sceny zazdrości o jego grę i z innymi. To fakt. To taka straszna krzywda? Mimo, że było mu z tym tak bardzo źle, miesiącami to ciągnął. Wielokrotnie wracał, odblokowywał mnie. Pisał, że tęsknił. Sam proponował nowe fabularne wątki. Więc nie róbcie ze mnie osoby, która go nękała wbrew jego woli. Widocznie mu to pasowało skoro tyle to ciągnął. Naprawdę gdy chce się kogoś pozbyć/unikać to da się.
Tak czy siak to jest to sprawa grubo przedawniona. Nie wierzysz w przemianę? To nie żadna przemiana tylko przejrzenie na oczy po zebraniu doświadczeń. Do tego by przestać być kimś zauroczonym nie trzeba miesięcy i terapeutów. Wystarczy kilka obelg z jego strony. 😉
Zaprawdę powiadam wam: Nie przeszłością lecz teraźniejszością i przyszłością żyjcie a życie wasze lepszym będzie… ^^’
Odpuszczam. Dzięki swemu elaboratowi myślę, że większości otwarłaś oczy, by nie brać Cię na poważnie. 😉
Gdyby przeszłość Cię nie ruszała to nawet byś do niej nie wracała. A w Twojej niemal każdej wypowiedzi wieje urazem i żalem do tych co byli w Twej przeszłości.
Nie mów, że się zmieniłaś. Jeśli byś się zmieniła nie rozpamiętywałabyś swej jakże… „górnolotnej” przeszłości.
Myślę, że to jest najlepszy moment na zakończenie dyskusji pod tym artykułem, bo zdecydowanie już dawno przestała być ona na temat, co nie ukrywam mnie smuci. Tekst miał edukować i ewentualnie poruszyć ludzi do dyskusji o fajnej sprawie, jaką są związki fabularne, a nie dać pretekst do wywleczenia czegoś z zamierzchłej przeszłości po raz enty na światło dzienne. Dlatego apeluję do czytelników, żeby prywatne wycieczki robić sobie, gdzieś na pw, a tutaj wypowiadać się już tylko odnośnie felietonu.
Oj Numella bo trzeba w końcu sobie powiedzieć prawdę. Lubimy to, nasze życia kręcą się wokół tych małych, nic nie znaczących konfliktów, wokół naszego małego lub dużego ego, wokół problemów, które właściwie nie są zbyt istotne dla nikogo innego poza nami samymi i może naszymi matkami/psychologami. Anna Maria Wesołowka się chowa przy tym co dzieje się w Internecie 😉
Nie powiedziałam, że mnie nie rusza. Rusza mnie i boli. To co boli, najskuteczniej uczy. Zgadzam się, że warto zakończyć. Dziękuję za to Pawle.
Cóż… Przyznam szczerze, że dla mnie jest to niezwykle irytujące, bo nie w takim celu wrzuciłam tutaj swój tekst. Z tego co się orientuję sprawa Aryen (przez pewien czas nawet sama byłam w nią odrobinę zamieszana) została omówiona już dawno temu, bardzo szeroko w innym miejscu i w tej chwili smakuje to już gorzej niż tysiąc razy odgrzewany kotlet. Choć jestem gorącą zwolenniczką wolności słowa to jednak czytanie po raz enty tych samych wywodów jest po prostu nużące i naprawdę zniechęca do umieszczania kolejnych tekstów o podobnej tematyce, bo a nóż widelec komuś się znowu przypomni. Gracze z pewną dozą doświadczenia powinni wiedzieć kiedy sobie niektóre rzeczy odpuścić i nie siać zbędnego fermentu, który nie dość, że może zniechęcić młodszych czytelników to jeszcze nie wnosi niczego do dyskusji.
A nie zauważasz przypadkiem, że ja zawsze zaczynam komentarz pod artykułem w sposób ogólny i komentujący treść artykułu bez żadnych osobistych podjazdów, a zaraz po mojej wypowiedzi pojawiają się komentarze personalnie do mnie typu „I Ty to piszesz?”
To nie ja sieję ferment i wracam do tematu. Ja się odniosłam do artykułu, nie zamierzając wywlekać swoich spraw.
Nie zamierzam się schować do mysiej dziury, bo ktoś mnie publicznie piętnuje bez umiaru.
Przykro mi, że każde moje pojawienie się związane jest z odzewem ludzi, który mają mi coś za złe, ale nie zamierzam znikać ze społeczeństwa z tego powodu. To ten ktoś, kto cały czas na mnie naskakuje jest tu winien ponownego wywlekania spraw mojej osoby, nie ja.
Hmmm… Pytasz mnie o zdanie, więc napiszę Ci jakie ono jest… Funkcjonujemy w społeczeństwie, w którym zmiana tożsamości jest kwestią kilku kliknięć. Ponad to nie sądzę, by taki krok przez wszystkich został uznany za tchórzostwo, sama określiłabym to raczej mianem rozwagi. Ja, gdyby zdarzyło mi się coś podobnego dla własnego świętego spokoju, pomijając już innych, zwyczajnie bym zniknęła. Natomiast gdyby zależało mi na dalszym aktywnym udzielaniu się po prostu zmieniła bym imię i próbowała funkcjonować normalnie. Być może po kilku latach wytykając niektórym, że nawet nie wiedzieli, że ja to ja, a jakiś tam dłuższy czas, bez żadnej afery z moim udziałem był najlepszym dowodem na to, że rzeczywiści nastąpiła jakaś zmiana. Ty natomiast pojawiasz się i następuje natychmiastowa lawina komentarzy, a to, że wdajesz się w niepotrzebne pyskówki, jakoś nie bardzo przemawiają na Twoją korzyść. To nie jest kwestia rozpatrywania kto jest tutaj bardziej winny… Nie jesteśmy w sądzie, by rozwlekać sprawę i zbierać dowody, bo tych pewnie znalazłoby się wiele… Tutaj powinno paść pytanie kto jest mądrzejszy? Skoro już od dawna wiesz, że pojawianie się Twoich opinii pod tego typu tekstami prowokuje ludzi do wywlekania przeszłości na wierzch, dlaczego czegoś z tym nie zrobisz? Przecież to takie proste… Odpowiedź nasuwa się sama, chociaż naprawdę staram się być daleka od oceniania Ciebie i to od samego początku…
Chowa się ten, kto się wstydzi albo boi. Ja nie zamierzam uciekać z powodu jakiegoś dawnego błędu. Każdy je popełnia. Mojego sumienia nie obciąża nic poważnego. W moich działaniach nigdy nie było złej intencji. Za swoją nierozsądną, zaborczą i zazdrosną obsesję w stosunku do gracza przeprosiłam. Nic takiego więcej się w moim wykonaniu nie powtórzyło. Szczerze mnie nie obchodzi, czy ktoś w to wierzy czy nie i czy będzie dalej przytaczał jakieś odgrzewane afery z przeszłości. To nie mój problem już w tej chwili.
To się zastanów… Smuci i boli, czy nie rusza? Bo już któryś raz gubię się w tym co piszesz… Z resztą to nie istotne… Chciałaś poznać moją opinię to poznałaś, a to co zrobisz to już Twoja sprawa. Ja już od dawna wiem, że nie nadaję się do pełnego funkcjonowania w świecie internetu, bo pewnych rzeczy i zachowań nie pojmuję, nie chcę pojmować i nie pojmę nigdy. Niemniej wracając do kilku postów wyżej, proszę już tylko o dyskusję na temat.
Ruszają i bolą wspomnienia. Nie rusza mnie zachowanie ludzi. Wiem, że to subtelna różnica, ale istotna. Ważne jest dla mnie to co mam w sumieniu, to czego żałuję i to co przecierpiałam. To co na ten temat myślą użytkownicy i co wypisują mnie nie rusza i nie zamierzam przed tym sie chować jak zaszczuta. A niech sobie gadają.
Artykuł bardzo ciekawy i ładnie napisany. Porusza też widzę wszelkie możliwe konflikty.
Gdzieś wyżej T napisał, ze kiedyś gracze podchodzili inaczej do związków i rodów. Nie prawda.
Teraz związków nie widać bo zwyczajnie są one nie opłacalne mechanicznie. Kiedyś był wpis do karty postaci, był kapłan, który się zajmował udzielaniem ślubów i dawał rozwody. Na wszelkiego rodzaju zdrady fabularne/ wirtualne tez były mocne reakcje tylko my byliśmy nieco inni Thoranie.
Ta młodzież, która teraz gra( nie chcę nikogo obrazić) uwielbia wyciągać brudy i się kłócić. Jest to wszędzie, a najzabawniejsze jest to, że plotkują o tych, których nie znają w żaden sposób.
Miałam kiedyś dziwny epizod. Dowiedziałam się, ze w liceum w (naszym liceum na dodatek) nikt ze mną się zadawać nie chce bo puszczam się i wirtualnie i realnie.
Zaskoczyła mnie taka wiadomość, pytam się więc tej osoby co do mnie pisze o jakie liceum chodzi ( Bo zaskoczeniem było dla mnie, ze nadal do takowego chodzę choć nic o tym nie wiem. Może przespałam kilka klas?).
I dowiaduję się, ze nie wiedzieć dlaczego nagle znalazłam się na pomorzu choć byłam przeświadczona, że od urodzenia mieszkam na śląsku. Tyle względem plot, ploteczek i intryg.
Niewiele związków wirtualnych miałam. Nie potrafię ocenić tak na sto procent co i jak. Powiem tylko, że unikam ich. Postacie jakie tworzę są po części mą. Wkładam w nie pasje, czas więc trudno powiedzieć, ze nic mnie z nimi nie łączy.
Zawsze starałam się jasno określić czego oczekuję, czyli szczerości. Znudzi Ci się napisz. Lecz okazuje się, ze szczerość to deficytowy produkt nawet przez kable. Od postronnych osób dowiadywałam się co partner wyrabia i zwyczajnie było mi przykro. Nie dlatego, ze „zdradził”, ale dlatego, że wystawił na pośmiewisko postać moją, dlatego, że brakło szczerości. Wystarczyło napisać kilka słów i było by cudownie i bez niesmaku by się obeszło. A tak…zostaje kwas w sercu i w ustach. Omija się szerokim łukiem takiego gracza. Ileż by kosztowało jednego czy drugiego kilka słów i co osoba informowana może zrobić przez kable?