[Radiation] Powrót Pancernych
W Radiation pojawiła się nowa wieść. W ogóle w ostatnich dniach dzięki działaniom między innymi Walesa, Williama i Laguny gra nabrała tempa (zarejestrowało się na niej 300 nowych osób). Fanpage na Facebooku zarejestrował ponad 500 nowych polubień, a do redakcji Radka napisał ktoś z redakcji serwisu polakpotrafi.pl w sprawie pomocy przy organizacji zbiórki crowdfundingowej. Jedno jest pewne, już w tej chwili gra zadomowiła się w społeczności fanów postapokalipsy i na pewno nie da o sobie zapomnieć.
Kraków, 30 kwietnia 2120 roku.
Panujące w mieście poruszenie nie mogło ujść uwadze zwykłych mieszkańców. Krakowianie przyglądali się z ciekawością oddziałom wojskowych, biegających w specjalnie izolowanych tunelach pomiędzy posterunkami i swoimi jednostkami. Niejeden wóz bojowy został na szybko wysłany na wschód, w kierunku Ukrainy.
Wawel wręcz wrzał. Wszyscy Pancerniacy niskiej rangi z miasta walili do niego tłumami, przeciskając się zamkową bramą, pilnowaną przez dwóch ciężko opancerzonych żołnierzy. Starym, wyuczonym nawykiem salutowali sobie odruchowo i przechodzili dalej, stając na swoim miejscu przy towarzyszach broni. Generał Konstanty Wojna nie zwracał na nich uwagi, rozmawiając pospiesznie ze swoimi zastępcami i jakimś młodym łącznościowcem, spoglądając co chwila na trzymany kurczowo w dłoniach tablet. Mężczyzna z nietęgą miną oddał przyrząd swojemu adjutantowi i skierował swe kroki ponownie do biura.
Wśród jego podwładnych zapanowało poruszenie. Generał był rozważny, jednak nigdy nie wyglądał na tak niepewnego swej decyzji. Jego rozkazy padały szybko i sprawnie, wprawiając w ruch resztki machiny wojennej Pancerniaków – jak dyrygent doskonale orientował się kiedy unieśc dłoń do góry a kiedy skierować batutę na prawą flankę. Dzisiaj pokazał się jednak od strony zwykłego człowieka, stojącego przed ciężkim wyborem. Nauczeni bezwzględnego posłuszeństwa żołnierze z Krakowa przyjęli to najlepiej jak potrafili – cierpliwie czekając na odpowiedź, dlaczego dzisiejszego ranka zostali tutaj przywołani.
W biurze rozmowa pomiędzy generałem, łącznościowcem i paroma innymi wyższej rangi oficerami trwała nadal. Wojna przemieszczał się pomiędzy zastygłymi, zasłuchanymi w niego ludźmi i gładził swoją brodę kciukiem. Może i dziwny odruch, jednak znający go ludzie wiedzieli, że oznacza kłopoty. Generał myślał intensywnie, składając wszystkie fakty w całość, wydobywając z lat doświadczenia informacje mogące pomóc mu w podjęciu decyzji.
-I twierdzicie, że za Rzeką coraz głośniej o tym… czymś?
-Tak proszę pana. – Odpowiedział major Kozłowski.- Patrole wysłane w tamten rejon napotkały grupki ludzi przemieszczających się w kierunku siedliska.
-Naturalnie, szukają ochrony. – Konstanty podparł się pod boki i pokiwał głową.- A gdzie mają ją znaleźć? Barbarzyńcy od lat topnieją w oczach, na północy gang gangowi w dupę włazi… A Rzeszów ma kłopoty. Kiedyś modliłbym się o nie, jednak słysząc to, co mi tutaj przynieśliście…
-Mają ostro przepierdolone. – Kapitan Wilczyński wtrącił, mieląc papierosa w ustach.- Kozioł może i wie co mówią patrole, ale nie ma bladego pojęcia co widać w oczach tych kretynów ze wschodu. Wyglądają jakby samą śmierć na herbatkę o piątej zaprosili i posłodzili jej o łyżkę za dużo.
-Mhm. Wiemy coś więcej o tej sprawie, czy tylko pogłoski i to wezwanie?
-To wszystko, Sir.
-Posłuchajmy tego jeszcze raz.
„Wzywamy wszystkich, ktokolwiek to usłyszy, niech poniesie dalej i ostrzeże każdego po drodze. Mutanci ominęli Białystok i Lublin, posuwali się wzdłuż starego koryta Bugu. Rozłożyli się na południowym stoku Roztocza i nacierają na Rzeszów.
Nie wytrzymamy długo.
Potrzebujemy wsparcia, natychmiast.”