A na Fereldenie – Czas niepokoju
Śmierć adiutantki Komendanta Szarej straży oraz kilku ważnych osobistości sprawiły, że odpowiedzialna za to elfka stała jedną z najbardziej poszukiwanych osób w kraju. Wzmacniano straże, bannowie szczelnie zamykali drzwi dworów, a pomniejsi szlachcice nerwowo zacierali dłonie. Każda śmierć kogoś u szczytu powodowała coraz większe zamieszanie. Dochodziło do zmian właścicieli ziemskich, kłócono się o sposoby ochrony, a nastroje stawały się coraz gorsze. Dodatkowo pogoda zdawała się również działać na niekorzyść mieszkańców Fereldenu. Liczne burze oraz gradobicia obijały kwiaty z drzew, doprowadzały do wystąpienia rzek z koryt oraz znacznych zniszczeń majątków najuboższych.
Zdawać się mogło, że sytuacja będzie trwała bez końca. Nie można było pochwycić sprawczyni całego zamieszania, która w miejscach swojej bytności, pozostawiała za sobą trupy. Wszystko zmieniło się pewnej chłodnej nocy, kiedy na zamku Redcliffe wybuchła panika. Starano ze wszystkich sił pochwycić elfkę, która próbowała się przekraść do komnat arlessy. Zamach został udaremniony, a sprawczyni nie powstrzymana na czas popełniła samobójstwo. W ten sposób zabrała do grobu tajemnicę, kto był jej zleceniodawcą.
Setki mil od swojskiego Redcliffe, gdzieś daleko w okolicach Halamshiral przebywała Cesarzowa Celene. Nie brała udziału w balu zorganizowanym oficjalnie przez nią. Balu, na którym pojawiła się Boska Justynia V. Początkowo zwyczajna zabawa zdawała się kolejnym polem do Gry. Tańce, muzyka oraz pomniejsze zagrania mające pozwolić na zmianę stref wpływów. Zapewne przyjęcie pozostałoby nudnym wydarzeniem, gdyby Boska nie postanowiła przemówić i odnieść się do sytuacji magów. Zdziwienie tłumów słyszących poparcie dla władających mocą wzrosło, kiedy przeciwko Boskiej wystąpił mag. Doszło do zamachu. Pałac zapłonął, a jedynie działanie kapitan templariuszy zapobiegło śmierci przywódczyni Zakonu.
Nienawiść do magów za próbę zabójstwa najwyższej kapłanki rozlała się po Thedas. Ale nie był to jedyny problem. Gaspard de Chalons nie występował jeszcze otwarcie przeciwko Cesarzowej Celene, jednak pozostawało to kwestią czasu. Tymczasem Ferelden miał kolejne problemy. Kilku bannów zaczęło zbroić się przeciwko bannowi Padraigowi Giliosowi, który rozpoczął najazdy na ich ziemię. Dodatkowo na Wybrzeżu Sztormów, na jednej z wysp podobno widziano wielkiego smoka.
Tymczasem obozowi dalijczyków groziła zagłada. Jeden z magów wychodził poza obozowisko i nadmiernie zbliżał się do nieświadomych niczego ludzi, którzy nawet nie planowali być agresywni. Doszło do kilku ataków na drwali oraz podróżnych, kończących się podpaleniami. Ludzie z lokalnej wioski przerażeni i wściekli zuchwałością dzikusów zawiadomili miejscowych możnych oraz templariuszy. Hahreni próbowali odkryć, kto był tak szalony, aby prowokować shemlenów i wydali zakaz opuszczania obozowiska przez młodych magów.