Wyżynki w LineCladis

Witam Was gorąco,

Mamy 23 września co oznacza, że w LineCladis Slavovie (ale i nie tylko oni) ochodzą jedno ze swych świąt którym są WYŻYNKI! Jest to ogólne święto, i w każdym miejscu na kontynencie, gdzie pojawiają się barbarzyńskie plemiona wywodzące się z Eadern czy też Norsy, Romany bądź Bertony jest one hucznie obchodzone.
Święto wzorowaliśmy na starosłowiańskim obrządku dożynek, które odbywało się 23 pajęcznika (września) jako święto dziękczynne za dobre i udane plony. Tak więc nie będę się rozpisywał tylko sami przeczytajcie i wczujcie się w klimat Slavów i ich słowiańskiego ducha 🙂

harvest_offering_by_thorskegga-d49kzr9

 Dzień dwudziestego trzeciego pajęcznika jest najważniejszy nie tylko dla chłopów, ale dla wszystkich Slavów, gdyż w ten to dzień obchodzone są wyżynki, czyli huczne święto, w którym lud dziękuje bogom za urodzajne żniwa. Najważniejszym elementem wyżynek jest wieniec w kształcie koła, korony czy też słupa, wielki wspaniały wieniec spleciony ze zbóż, czerwonych kiści jarzębionowych, orzechów, owoców, polnych kwiatów, a wszystko to przyozdobione kolorowymi wstążeczkami, które niektóre kobiety kupują już zimą, chcąc się upewnić, iż będzie czym przyozdobić wieniec. Często w wioskach dodaje się do tego koguta, gęś czy kaczkę, zazwyczaj sztuczne, choć i niektórzy żywe! A to bardzo istotne, gdyż wieniec ten nosi na głowie podczas wiecu najzdolniejsza gospodyni!
Wiec ten to korowód ubranych kolorowo ludzi, którzy idą na pole, gdzie wystawiona jest huczna biesiada, a tańców, śpiewów, miodu i piwa nie ma końca! Wszyscy się bawią aż huczy, pozostawiając smutki za sobą i ciesząc się z zakończonych żniw.
Podczas uczty wybierani są wśród młodzieży Żniw-Panna i Żniw-Pan, których głowy są dekorowane mniejszymi wieńcami, a oni sami muszą być wodzirejami zabawy, a także koniecznie pocałować się podczas święta na znak, iż ziemia jest młoda i płodna.
Do najstarszych zaś mieszkańców należą wróżby i przepowiednie, które zdradzają co się zdarzy w przyszłym roku. Tradycją jest wróżenie z ognia podpalanego pęczka zbóż rozmaitych, chociaż co miejsce to obyczaj – widywać można wróżby z lotu ptaka, obtaczanie kamieni z symbolami w mące a następnie danie im tym, którzy znać chcą swą przyszłość; wiesza się również klucz na nitce i wróży z jego ruchów; spotkać również można nawet i wróżbę z odbicia słońca na palcu małego chłopca.
Ostatnią zaś tradycją jest pozostawienie pasa niezżętego zboża na znak ciągłości urodzaju, który zwie się perepełką. W końcu jednak najlepszy żniwiarz kosił ową perepłkę, z której potem można upleść wieniec wyżynkowy.

wyżynki1

Ździmir podrapał się po tyłku jak miał w zwyczaju, gdy tylko baba do niego mówiła niezrozumiale. Pociągnął nosem, by smarki nie wypadły i poprawił portki.
– Ke?
Baba przewróciła oczami. Na jej pucułowatej twarzy pojawiła się czerwień poirytowania.
– Idźta tłumoku na pole, sprawdźże czy na popijawę wyżynkową wszystko przygotowane. Ja muszta jeszcze wieniec przygotować, więc ino szybko! Raz, raz!
Chłop wziął się w sobie i popędził czym prędzej, widząc iż z babą lepiej dzisiaj nie zaczynać.

~*~

Kosiarz popatrzył na pas niezżętego zboża i uśmiechnął się. Przeca to on był najlepszy, jeżeli chodzi o kosę. Kosił tak, że nawet golibrodą by mógł zostać! Pietek, co sąsiaduje z jego polem, to tylko łypa teraz z zazdrości, że to on został wyróżniony i skosić ten pasek może, co to na wieniec uroczysty będzie. Chłop napluł sobie w dłonie, roztarł i zabrał się do pracy. Ciach-ciach, ciach, ciach! Raz i dwa, i trzy, i ciach! Została tylko goła ziemia.

~*~

Baba Ździmirowa kroczyła dumnie niczym paw idąc ścieżką ku polu. Nos by miała jeszcze bardziej zadarty, gdyby nie wieniec na głowie, a na wieńcu kurak niespokojny. Prosiła Żywannę, by tylko nie spadł on jej z głowy, żeby na tej grzędzie siedział i się nie ruszał, bo to by był zły znak. A do tego inne baby tak by ją obgadały, żeby nie ścierpiała. Zerknęła ostrożnie za siebie. Cała wioska się zebrała, jak co roku. Ha! Ona im pokaże, kto jest najlepszy!

~*~

Karia przewrócił się i szybko wstała, pląsając dalej w korowodzie. Kuksnęła Mariszkę niby przypadek. Dziewczyna pamiętała co tamta jej zrobiła rok temu, tak łatwo nie zapomni, o nie. Mariszka przewróciła się i zaryła śliczną buzią o ziemię. Przeklęła i rzuciła nienawistne spojrzenie w stronę Karii, a raczej tam gdzie zdawało się że ona jest. Nie widziała za dobrze, gdyż brud i ziemia otuliły jej twarz. Korowód tańczył dalej, a miejsce biesiady było tuż-tuż.

~*~

Żywotka zarumieniła się uroczo, gdyż Szlatko wyszeptał jej do ucha czułe słówka. Ona była Żniw-Panną, on Żniw-Panem. Wszyscy pili, tańczyli, śpiewali i ucztowali, ich zadaniem zaś było przewodzić zabawie. Do tego jeszcze ten tradycyjny pocałunek Żniw-Pary. Szlatko pochwycił jej rękę i zaczęli tańczyć. Świat się kręcił, wirował, a oni stanowili jego centrum. Żniw-Panna śmiała się.

~*~

Stary Kupiducha zapalił snopek. Cienka stróżka dymu wzniosła się ku górze, po czym rozszerzyła się, gdy ogień zaczął trawić coraz więcej. Kupiducha patrzył.
– Ten skos, o tam, widzicie? To wąż, symbol zdrady, a i odrodzenia. Znaczy że nieszczęscie nas spotka, ale żniwa będą dobre. A tam, o! Wisielczy sznur! Niech nas Świtżbóg chroni, samobójstwo będzie! Ale nie bójta się, tam gołąbka widzę, symbol nadziei! Nie wszystek stracone, nie wszystek powiadam…

~*~

Wieczór zapadał. Ździmir szczypał w dupsko swoją żonę, Kosiarz legł pod stołem donośnie, Mariszka gdzieś na boku tłukła się z Karią wyrywając pukiel jej tłustych włosów, Szlatko gził się w krzakach z Żywotką, zaś ona odmawiała litanie do Trójcy, by nie przerywał, Stary Kupiducha zaś patrzył na to wszystko i się uśmiechał, bo oto tradycja rok kolejny przetrwała.

wyzynki2

To już na tyle z dzisiejszego wpisu mamy nadzieję, że się podobało :). Już nie długo nowy wpis a w nim wielka zmiana – zmiana na lepsze 🙂

Nie pozostaje nam nic jak życzyć miłego świętowania wyżynek i do następnego wpisu.
Pozdrawiamy – Ekipa LineCladis

Dodaj komentarz