Lato w Fereldenie
Minęło wiele lat od kiedy przez Ferelden przetoczyła się podobna fala upałów. Słońce sprawiało, że pozbawione wody trawy nabierały żółtej barwy, a poziom wody w rzekach ustawicznie spadał. Martwe ryby leżały w wyschniętych korytach a ptactwo zbierało to, czego mieszkańcy nie zdążyli zabrać. Ziemia pękała, a rośliny wyrastały karłowate. Jabłka dojrzewały szybciej na drzewach i spadały na ziemię. Bydło padało pod wpływem temperatur oraz braku dostępu do wody i odpowiedniego pożywienia. Zdawać się mogło, że nietypowa dla Fereldenu pogoda utrzyma się dłuższy czas. Na szczęście po kilku tygodniach suszy spadł pierwszy deszcz. Nie gwałtowny i niszczący resztę upraw, lecz spokojny kapuśniaczek nabierający z każdą chwilą na intensywności. Temperatury spadły, a roślinność nieco odżyła.
Na terenie bannornu ciągle było głośno na temat konfliktu pomiędzy bannami. W odróżnieniu od poprzednich tygodni, obecnie nie dochodziło do starć wojsk, ani palenia wiosek. Obaj szlachcice przeszli do defensywy i patrzyli krzywo na swojego sąsiada. Niektórzy podejrzewali, że powstrzymanie się przed rozlewem krwi wynikało wyłącznie ze strachu przed interwencją królewskiej armii. Zapewne, gdyby działania zbrojne nadal toczyły się na granicy, prędzej czy później doszłoby do ingerencji siły trzeciej lub reakcji sąsiadów, a na to żaden z agresorów nie mógł sobie pozwolić.
W Kręgu Maginów panowało dosyć powszechne niezadowolenie. Próba ubicia demona, który zalągł się w lochach twierdzy, zakończyła się śmiercią wielu młodych adeptów, zniszczeniem kawałka Wieży oraz ucieczką stworzenia Pustki. Magowie przez pewien czas zostali skazani na spożywanie o wiele skromniejszych posiłków niż zazwyczaj, a ich narzekania do zwykłej ludności nie przynosiły współczucia, lecz gniew. W końcu większość władających mocą nie zajmowała się niczym twórczym, a dostawała najlepsze wykształcenie i jedzenie niż to, na które mogła pozwolić sobie większość mieszkańców Fereldenu. Tymczasem wiele osób zaczęło mieć koszmary.
W lesie Brecilian w związku z upałami zapanowała susza. Ściółka była sucha jak wiór i często zdarzały się pomniejsze pożary. Spłonęła polana, gdzie zwykle można było znaleźć trochę leśnych owoców, a spłoszone ogniem zwierzęta przemieściły się do trudniej dostępnych obszarów lasu. Jagody na krzakach szybko dojrzały i spadły, a ludzie szukali cienia pod wielkimi drzewami. Ale nie zbliżali się do obozowiska elfów. Niektórzy łowcy opowiadali, że w górze jednej z rzek padł jeleń i woda stała się zatruta.