Chłód, pogłoski i nienawiść w Fereldenie

W Fereldenie jesień zagościła na dobre. Powoli zaczynało się wyczuwać nadchodząca zimę. Temperatura spadała, pojawiały się opady deszczu oraz śniegu. Ostatnie liście powoli opadały z drzew. Ludność pozbierała resztki roślin z pół i zaganiała owce do zagród. Rozpoczęto wykonywanie pomniejszych prac, które nie wymagały obecności na zewnątrz. Większość osób kładło się wraz z zachodem słońca. Dostosowywało się do narzuconego przez naturę rytmu.
Niedźwiedzie powoli szykowały się do zapadnięcia snu zimowego, wiewiórki podkradały orzechy i upychały je w swoich skrytkach. Ptaki gromadziły się na gałęziach drzew i niektóre przygotowały się do migracji na cieplejsze tereny. Noszono chrust i gromadzono ostatnie patyczki, które mogły się przydać do palenia zimą. Wyrąb drzew był regulowany i nie można było ścinać sobie tyle drzew, ile się chciało. Zaopatrywano spiżarnie i narzekano na ceny soli. Ta, stanowiła prawie jedyny środek konserwujący i była bardzo droga. Na dodatek większość była sprzedawana szlachcie, a nie zwykłym wieśniakom. Świece były wykorzystywane głównie u bardziej zamożnych. Biedniejsi chodzili spać wcześnie lub decydowali się na proste kaganki z łojem.
Wyciągano z szaf cieplejsze płaszcze oraz wysokie buty. Okrywano się skórami zwierząt i nie wychodzono po zmroku, kiedy chłód był szczególnie dotkliwy. Zbrojni widząc śnieg, czasem przerzucali się na lżejsze odzienia, a prowadzenie konfliktów przy obecnej aurze było utrudnione, zatem szlachcice zdawali się nieco spokojniejsi. Gdzieś na Północnym Wybrzeżu pojawiały się plotki dotyczące pojawianie się smoczego jaszczura. Snuto najróżniejsze teorie na jego temat, jednak nie potwierdzono dokładnie informacji.
W obcowiskach rozpoczynał się czas chłodu oraz głodu. Elfy nawarzyły sobie piwa, które musiały obecnie wypić. W większości pozbawione pomocy oraz obdarzone szczególnie zajadłą nienawiścią, nie miały szans na pomoc. Ludność wciąż miała w pamięci to co się wydarzyło. Przecież nie minęło nawet kilka miesięcy, kiedy pojawiły się pierwsze przejawy buntu. Pamięć o wydarzeniach była świeża, nienawiść gorąca. Podobnie magowie oraz templariusze mogli odczuwać narastające niezadowolenie. Nie dało się zapomnieć zamachu na Boską, a dodatkowo wszystkich drażniło zamieszanie wywołane przez zbiegłych strażników oraz wspomnienie o plugawcu. Nadmiernie przystawanie elfami stawało się powodem do wyszydzania oraz atakowania. Kupcy oraz szlachta pojawiająca się w pobliżu gorszej rasy była wręcz opluwana i wytykana palcami. Po prawdzie tylko krasnoludy nie musiały się martwić – nie mieli magów, templariuszy i nie byli elfami.

grajzadarmo

Dodaj komentarz