Fallathańska Inkwizycja
Motyw Inkwizycji jest popularnym elementem fantasy, pojawia się ona w różnych settingach. W Kronikach Fallathanu także się pojawiła jako element kontrolujący magów. Przyjęła formę zakonną, która jest jednocześnie bardzo autonomiczna względem istniejących struktur państwowych. Więcej można o niej poczytać na wiki gry.
Oczywiście powstanie Inkwizycji i ostatnie nowości w projekcie magii kreślą nową płaszczyznę dla graczy, którzy mogą przejąć inicjatywę, z jednej strony walcząc o większą swobodę dla magów, z drugiej o większe restrykcje lub całkowity zakaz magii. To czy ktoś wygra w tej walce zależne jest od sprytu i umiejętności organizacji graczy lub grup graczy. Poniżej zaś dzień z życia Inkwizytora autorstwa Taliany, zapraszam do czytania 😉
***
Garion stał naprzeciwko płonącego stosu. Obserwował płomienie, przeskakujące z drwa na szatę skazańca. Dumał nad tym dochodzeniem, gdy ogień dotknął skóry kobiety i ciszę rozdarł pierwszy wrzask. Zapach przypalanego ludzkiego ciała, sprawiał, że czasem się zamyślał nad tym, jak przeprowadzał swoje dochodzenia oraz jak kończyli ci, których pojmał i doprowadził przed oblicze sędziego.
***
Biegł przez ciemny las. Rośliny szarpały jego czarny płaszcz, ale to mu nie przeszkadzało. Z uśmiechem na ustach obserwował uciekającą osobę. Za każdym razem gdy wracał myślami do takich chwil, czuł podniecenie. Teraz, będąc w środku akcji, nie mógł już dłużej powstrzymywać uśmiechu.
Wcześniej, gdy tropił nekromantkę, długo go zwodziła. Gdy tylko się zorientowała, że inkwizytorium zdało sobie sprawę z tego co robi, zaczęła zastawiać pułapki. Kluczyć po wsiach, ukrywać się w miejscach najmniej oczywistych. Zmuszać zwykłych, porządnych ludzi do wykonywania jej woli za pomocą strachu i terroru. Była ucieleśnieniem wszystkiego tego, dla czego Garion stał się Czarnym Płaszczem.
Usłyszał poruszenie po swojej prawej. Zauważył, że jeden z magów, który współpracował z inkwizytorium został zatrzymany. Związał się walką z nieumarłym. Garionowi przeszło przez myśl, że znów trafili na teren, który przygotowała sobie nekromantka. Biegł jednak dalej. Wiedział, że do maga doskoczy zaraz jeden z wojowników i wspólnie rozwiążą ten problem. To miało ich tylko spowolnić. Zbić z tropu. Dlatego musiał biec dalej i nie odpuszczać. Przeskoczył nad krzakiem malin i znalazł się na powalonym pniu drzewa. Wciąż widział plecy uciekającej kobiety. Wyciągnął strzelbę, uniósł ją opierając na swoim obojczyku. Wypuścił oddech z płuc, wymierzył i nacisnął spust.
Rozległ się głośny dźwięk wystrzału. Z ramienia kobiety bryznęła czerwona krew, zraszając okoliczny pień oraz krzaki. Wydała zduszony krzyk, podniosła zdrową rękę i złapała za ranę. Ale nie poddawała się. Wiedziała, że tu chodziło o jej życie. Nie mniej, jej magia osłabła na tyle, że nie była w stanie kontrolować wszystkich przygotowanych pułapek.
To był ten moment, w którym czuł, że niedługo ją dopadnie. Mimo to, wiele lat służby, nauczyło go, aby nie popadać w samozadowolenie zbyt szybko. Ruszył biegiem dalej, zawieszając strzelbę na plecach i sięgając do wiszącego przy pasie pistoletu. Nie da jej uciec. Nawet jeśli miałby ją przypadkiem zabić i mieć w związku z tym więcej pracy papierkowej i rozmowę z komandorem. Zbyt długo ją śledził i za wiele razy udało jej się go oszukać. W końcu tu chodziło o jedną z zasad Reguły “będziesz dbać o dobre imię inkwizycji w każdym miejscu i czasie” – a przynajmniej to przemknęło mu przez myśl, gdy ponownie podnosił broń do góry i wystrzelił. Tym razem z mniejszą skutecznością, bo kobietę przesłoniło drzewo, gdy lekko zmieniła tor swojej ucieczki. Nie spodobało się to Garionowi, bo jego umiejętność wyczucia magicznej wibracji wręcz krzyczała, że znów prowadzi ich w stronę nieumarłej niespodzianki. Całe szczęście, drugi z magów, który był tego dnia wraz z grupą dogonił inkwizytora i skinął mu głową. Podniósł dłonie a z jego ust popłynęły słowa inkantacji. Powietrze w jednej chwili stało się bardziej suche a zarazem dużo zimniejsze. Kilka okolicznych liści zwinęło się, nie wytrzymując tej presji magicznej. Garion przymrużył oczy. Nie lubił elementalistów bo ich wibracja była dla niego drażniąca. Jednak w takich sytuacjach byli bardzo przydatni. Zresztą dopóki zajmowali się tym, co powinni, nie miał im nic do zarzucenia. To trwało tylko chwilę. Gdy skończył inkantację przestrzeń przed nekromantką przecięła wysoka lodowa ściana, odgradzająca jej drogę ucieczki. Kobieta zaklęła pod nosem i skręciła, ruszając w prawo. W tym jednak momencie z pomiędzy drzew wyłoniła się druga część oddziału, który był tu, aby ją złapać. Dwóch wojowników, wyszło spomiędzy drzew z obnażonymi ostrzami mieczy. Szybko zawróciła. Zupełnie jak zraniona i przerażona łania – przeszło przez myśl inkwizytorowi. Jednak z drugiej strony dopadł do niej drugi z elementalistów, który ruszył ku niej wraz z wojownikiem. Widać na nich było ślady walki. Wojownik zachlapany był starą, brązową krwią. Natomiast mag miał przedartą szatę i ślady głębokiego zadrapania w okolicy ramienia.
Garion dopadł do niej chwilę później. Pojmali ją a potem profilaktycznie połamali jej wszystkie palce i silnie zakneblowali. A to były dopiero środki ostrożności. Żeby więcej czasem nie próbowała czarować. A inkwizytor wiedział, że chciała. Wiedział, że gdyby miała okazję to by spróbowała chociaż uleczyć swoje rany. Na to też jej nie pozwolił. Sam osobiście opatrzył jej ranę postrzałową, obwiązując starannie opatrunkiem. W końcu to nie on był sędzią a skoro udało się ją w końcu pojmać, teraz zacznie się jej najgorszy i najkrótszy okres w życiu. Tortury prowadzone przez sędziów potrafiły złamać każdego. Niezależnie od uporu.
***
Kilka następnych dni inkwizytor spędził na spisywaniu raportu i wypełnianiu wszystkich dokumentów, które były potrzebne. W końcu musiał przygotować pełną dokumentację dla sędziego, nim zajmie się kobietą. A po za tym, współpracujący z nim wojownicy oraz magowie, najpewniej czekali również na swoje wypłaty – więc dobrze wypełnione papiery zdecydowanie przyspieszą cały proces. Pisząc raport myślał o tym, jaka to ironia, że jednego maga pomógł ostatecznie zatrzymać drugi mag. Gdy dokumentacja była gotowa, oddał ją do komandorii, pozwalając, aby młyny biurokracji zaczęły się kręcić. A potem? Potem zostało mu śledzenie raportów z tortur, aby na koniec zostać zaproszonym na oficjalne palenie stosu. Było to zawsze widowisko, na które zbierali się szarzy ludzie. Każdy chciał popatrzeć na niedole i cierpienie bliźniego, w nadziei, że nigdy nie znajdzie się na jego miejscu. Takie wydarzenia działały też jako przestroga. Przekaz był jasny – uważajcie, inkwizytorzy patrzą wam na ręce, nie próbujcie być tak pewni siebie jak ta kobieta i sięgać do tego, co zakazane.